Atmosfera ni to piknikowa ni to teatralna - ptasie trele dochodzące spomiędzy drzew, w rękach widzów kanapki i termosy z kawą, a na wielkim ekranie w tym samym czasie rozgrywał się dramat. Miłość, nienawiść, ucieczka, śmierć…


Bardzo oszczędna acz monumentalna scenografia sprawiła, że uwaga wszystkich koncentrowała się na śpiewakach. Dzięki ich perfekcyjnemu śpiewowi i grze aktorskiej wszyscy przenieśliśmy się na dwie i pół godziny w wiek dziewiętnasty, towarzysząc Tosce, Cavaradossiemu, Scarpii, Angelottiemu w ich drodze ku śmierci.


Bardzo się cieszę, że spektakle operowe wciąż poruszają nasze emocje i przekazują głęboką prawdę o ludzkim losie. Ten wczorajszy czas, zanurzenie w muzyce i świecie uczuć pozwoliło oderwać się od codzienności, choć paradoksalnie z codziennością miało bardzo wiele wspólnego.
Udział w wydarzeniu był bezpłatny, a całość sprawnie koordynowali wolontariusze Cork Midsummer Festiwal.
Więcej zdjęć znajduje się TUTAJ.Tekst: Joanna Wierszyllo
Foto: Alicja Tychulko

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz